Bezpieczny antydepresant

Oboje lubimy czytać książki. Kiedy byliśmy bardzo młodzi (to było pod koniec lat 80-tych  XX wieku :)) wyjeżdżaliśmy razem na wakacje pod namiot i każde z nas oprócz śpiwora, materaca, puszek konserw i innych niezbędnych rzeczy dźwigało w swoim plecaku po kilka książek. Serio! Znajdowaliśmy jeszcze czas na czytanie. A najlepsze jest to, że wędrując po Polsce, zaglądaliśmy do malutkich prowincjonalnych księgarenek i wracaliśmy do domu z jeszcze  kilkoma zdobytymi tomami! To były czasy, kiedy poczytne tytuły bardzo szybko znikały z półek i prawdziwy bibliofil nie mógł przepuścić żadnej okazji, aby je kupić.  Amor omnia vincit!

Dzisiaj nasza miłość do książek jest jednocześnie naszą terapią. Dzięki czytaniu możemy oderwać się od problemów, zapomnieć o chorobie.
Niestety w miarę postępu SM Paweł coraz gorzej widział. Ma uszkodzone nerwy wzrokowe, trudno mu dostrzec szczegóły i czytanie stało się dla niego męczące. I tu wybawieniem stało się „czytanie uszami” czyli audiobooki.  Spędzając czas w domu, po prostu słucha książek. Ma też czytnik, ale czytanie  nawet  dużo powiększonej czcionki sprawia mu trudność.

Lubimy słuchać książek razem.  Czasami ja czytam Pawłowi na głos, a czasami jedno z nas po wysłuchaniu swojego audiobooka namawia  drugą osobę, aby również wysłuchała tej książki. Lubimy rozmawiać o przeczytanych książkach.
Książki to nasz antydepresant.

11 uwag do wpisu “Bezpieczny antydepresant

  1. Pamiętam czasy, kiedy wyjeżdżałem z mamą do domku w lesie, braliśmy po 5 książek na wyjazd na dwa tygodnie, ale dobieraliśmy tytuły tak, żeby móc się nimi wymienić w połowie wyjazdu, kiedy każde z nas przeczytało już swoje książki. A kupowanie tytułów, które ciężko zdobyć, bo nakład się wyczerpał zostało mi do dzisiaj.

    1. Witaj bleryon! Dopiero dziś zobaczyłam Twój wpis, gdyż syn zwrócił mi uwagę, że miałam włączoną kontrolę antyspamową.
      Dzisiejsze czytniki z możliwością wgrania wielu książek są bardzo wygodne i lekkie, ale nostalgia za książkami pozostała. Ja osobiście nie mam czytnika i nawet gdy mam jechać tramwajem zabieram ze sobą tradycyjną książkę.

  2. Joanna

    U nas bywało tak, że książek braliśmy tyle, co na przykład ubrań… Bo jak inaczej – cztery osoby, dwa tygodnie, to przecież trzeba wziąć kilkadziesiąt tomów. Przyznam, że dla mnie czytnik to też nie to samo. Zdecydowanie wolę papierowe książki, choć na przykład „Czarodziejska góra” niekoniecznie jest najporęczniejszą lekturą na łódce na Mazurach. No i – uwielbiam małe księgarenki!

  3. Marta

    Pamiętam jak dziś, kiedy czytałam książki pod kołdrą, gdy rodzice kazali iść spać 🙂 Jestem jedyną znaną mi osobą, której trzeba było siłą zabrać książki, żebym zabrała się za odrabianie lekcji! Wychodzę z założenia, że ten, kto nie czyta, przeżyje tylko swoje życie, czytający przeżyje więcej. O wiele więcej 🙂

    1. Damian

      „Jestem jedyną znaną mi osobą, której trzeba było siłą zabrać książki”
      Marto, ale wiesz, że teraz piszesz o sobie w trzeciej osobie? 🙂 Bo piszesz, że jesteś jedyną znaną sobie osobą. Tak jakby wewnątrz Ciebie, była jeszcze inna Ty ;-]

  4. mch

    Jak byłem dzieciakiem i jeździłem na wakacje do dziadków na wieś, a były to początki lat 90tych, to wieczorami czytałem Tygrysy, które zbierał za młodu mój wujek 🙂 fajne to były czasy.

  5. auti183

    inspirujący blog, można się z niego wiele nauczyć; jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, życzę jak najwięcej radosnych momentów i wielu wspólnie odsłuchanych książek!!!

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi